poniedziałek, maja 30, 2011

21 i pół

skręty z popielniczki nie zmartwychwstaną z popiołów jak feniks
a czasy gdy składałem autografy na żółtych papierach nie wrócą
pozostaną tylko wkurwiające riffy ptaków o wiosennym poranku
i wspomnienie o kaloryferze z brzucha oddanym na złomowisko

zaspany kołyszę łopatkami jak kot i przestaję odróżniać kuwetę
od Sahary która zadomowiła się na stałe w wysuszonym gardle
i aż do samej łazienki próbuję ułożyć myśli jak klocki w tetrisie

otwieram drzwi i przeganiam pawie stroszące pióra na sedesie
aby przeprosić mumię z papieru toaletowego za urwany rękaw
bo to wszak nie jej winna że gwarancja poxipolu nie obejmuje
sklejania brutalnie połamanych serc przez kije baseballowe

Alicjo mam nadzieję że uwiedziesz kapelusznika i wybaczysz
gdy rozpierdolę pięścią lustro by skrócić wyrok nieszczęścia
z dożywocia do siedmiu lat zostając sam po drugiej stronie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz