Cętki w drapieżnym ruchu pędzą ulicą, kiedy się zbliżyć
ruszają łopatkami i znikają w piaskownicy. Oddalam się
od pantery wycierającej pysk w nogi i sam oddaję krew
czyhającym komarom, gdy faraonowie budzą się ze snu
okryci wczorajszymi gazetami, rozstrzelani zeszłej nocy
Schodząc z walizkami rwącymi dłonie chowam za kurtką
dwa palce i odchylam kciuk w tył. Ciekawe na kogo trafię
dziewczynkę o kulach, czy między piersi starej bufetowej
Tak łatwopalni, chowają w torebkach i neseserach butelki
z benzyną i wyrywają dzieciom z rąk papierowe samoloty
które pałętają się u kostek drapaczy. Kładę nóż na ustach
sinych jak ćmy - mijające z godzinami i dawcami organów
gdy uciekają przed światłem samochodowych reflektorów
jak dyskotekowe kule tańczące w ich zapaleńczym wzroku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz