poniedziałek, maja 30, 2011

Poranek w dolinie muminków

buka wystraszona alarmem budzika znikła za zaspami malibu
zostawiając po sobie kaca i przerażającą pustkę pod poduszką
i jak w matrioszce nie wiadomo ile jeszcze niej we mnie siedzi
straszy szlafrokiem czy prześcieradłem udającym tylko ducha

i boję się wstać, gdy kosmate pająki wychodzą ze swych sieci
wspólnie z newsami na portalach internetowych i wirusem grypy
jednak strzepuję kurz z kołdry i zmartwychwstaję z sarkofagu
czytając hieroglify i grypsy przypięte magnesami do lodówki

przyzwyczaiłem się do przegranych na kuchennej szachownicy
tym razem szarada tabletek i wiem, że nie króluję i nie wieżę
w siebie jak króliczek z reklamy baterii albo stumilowego lasu
który tylko udaje, że ma krewnych, znajomych lub przyjaciół

kot uciekł nocą na drogę mleczną i nie mam mu nawet za złe
obaj jesteśmy włóczykijami i przynosimy sobie jedynie pecha
wyciskając słońce do herbaty jak cytrynę powracam do łóżka
z wieńcem chupa-chupsów ukrywając się kondukcie klapków

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz