poniedziałek, maja 30, 2011

Hel Szop

jak Lord Vader z glanami otwieram drzwi mocami Jedi
Hitchcock dostał zawału serca przy stoisku z horrorami
tak jak radziłeś Alfredzie zaczynam od trzęsienia ziemi
i nie spuszczę z tonu do planszy z napisami końcowymi

wypuszczam na wolność żelowe misie, aby podgryzły
głowy dzieciom w akcje zemsty. Schowany za regałem
rzucam wśród selery popcornowy granat rozpryskowy
krzycząc jak smerf zgrywus - niespodzianka! Boooom!
podniecony nie odróżniam papryki od pulsującego serca
mózgu od resztek kalafiora rozbryzganego na podłodze

potrącam hostessę, ale pomagam wstać jak dżentelmen
nie przejmuję się atakiem padaczki, korzystam z okazji
przecież możemy zatańczyć. Wycieńczony wygibasami
jadę wózkiem do kasy mijając watahę pogujących mopów
oraz kotsiarkę skracającą o głowę wszystko, co czarne
i przebiega drogę. Spoczynek w dziale AGD. Dla haju
z odkurzaczem wciągamy po kresce mąki i oranżady


do wyjścia z dłonią w kieszeni czynię onaniczne ruchy
ulga. Lista zakupów znaleziona! Nieczytelna nabazgrana
jakby przez idiotę w kitlu i skleposkopie - „kilo mięsa
mielonego, za resztę kup lody. Mamusia”. Posiekałem
twarz jakiejś ekspedientce i zapakowałem do koszyka
a na wafelek dwie gałki oczne jak rodzicielka nakazała


jakiś palant zatrzymuje przed marketem - proszę pana
nie ma odwrotu, nie została uiszczona opłata. Znajoma
twarz a na identyfikatorze firma windykacyjna „Styks”
trzeba było wsadzić złotówkę między pośladki koszyka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz