poniedziałek, maja 30, 2011

Metropasja

Moja droga krzyżowa ma dwadzieścia jeden stacji
z tą różnicą, że na każdej z nich mogę wysiąść
aby nie upaść na przystanku lub nie zostać
obnażonym z breloka kluczy czy portfela

W najlepszym przypadku, po wschodzie latarni
zamiast noża między żebrami można znaleźć
łokieć lub torebkę z szminką pamiętającą
namiętny pocałunek z wczorajszej nocy

Zdejmując czapkę wżynającą się czoło ucieram pot
i przysypiam z nadzieją, by obudzić się naprzeciw
seksownej dziewczyny, która z pasją przybije
wzrokiem do siedzenia nadgarstki i stopy

Nie wierzę we własne zmartwychwstanie o piątej rano
i w wyzbycie się z myśli, że światełko w tunelu jest
dobrym znakiem, końcem a nie początkiem męki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz